Czarny Blask
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.


Gdy kurtyna Mroku zapada, zaczynamy Maskaradę...
 
IndeksLatest imagesRejestracjaZaloguj

 

 dr Memengwa Kay

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Memengwa Kay
Specjalista wirusolog
Memengwa Kay


Liczba postów : 61
Dołączył/a : 04/09/2013

dr Memengwa Kay Empty
PisanieTemat: dr Memengwa Kay   dr Memengwa Kay EmptySro Wrz 04, 2013 11:23 pm

Imię i nazwisko: Memengwa Kay
Wiek fizyczny/duchowy: 28 lat
Poziom wampiryzmu: ---
Organizacja: Wschodzące Słońce
Ranga: Specjalista wirusolog
Magiczne zdolności: ---


O Postaci:
Ubrana w biały kitel kobieta w średnim wieku jak grom wpadła do prywatnej pracowni doktora Maralah Kay.
- Doktorze! Doktor Lawrence prosi pana do trzeciego laboratorium, natychmiast! – wysapała pomiędzy urywanymi westchnieniami. Biegła przez kilka pięter bloku szpitalnego, ślizgając się po kafelkach na wysokich obcasach i teraz prawie nie mogła złapać oddechu. Przełknęła z trudem. – Mówi, że to ma związek z Obiektem V i…
Po tym, jak usłyszał słowo-klucz, doktorowi nie trzeba było więcej tłumaczyć. Niedbale rzucił próbki mikroskopowe na biurko i zerwał się do wyjścia, prawie potrącając asystentkę w przejściu. Teraz to on prawie biegiem parł przez długi, jaskrawo oświetlony korytarz, tak, że kobieta ledwie za nim nadążała.
- Kiedy to się stało? – spytał, gdy dotarli do schodów. Przeskakiwał po dwa, trzy stopnie i w pewnym momencie z kieszeni wypadły mu klucze, ale kompletnie się tym nie przejął. Tu chodziło o Obiekt V! Nie ma czasu na bzdury!
Klucze podniosła asystentka, przez co dystans pomiędzy nią a mężczyzną jeszcze się zwiększył.
- Przed chwilą…! Dopiero co… się obudził. Doktor nakazał pana niezwłocznie… powiadomić!
- Jak on się czuje? Co z nim?
Badaczka nie była już w stanie mu odpowiedzieć, bo Kay, wcale na nią nie czekając, zniknął za rogiem w podziemnym przejściu. Westchnęła tylko, oparła się o ścianę i mruknęła w eter, bez posłuchu:
- Najlepiej będzie, jak sam pan zobaczy.
Kay, choć sam nie był już młodziutkim skowronkiem, galopem przebył drogę do hali, w której prowadzono główne badania nad Obiektem V – jak nazywano pacjenta, a właściwie cały eksperyment, któremu wraz z Lawrencem przewodzili od niemal dwóch i pół roku. Dwa i pół roku! I wreszcie organizm zaczął reagować… Doktora ponosiła euforia.
Do laboratorium wparował z szerokim uśmiechem i z takim też wyrazem twarzy powitał go przyjaciel po fachu. Lawrence i Kay w pospiechu uścisnęli sobie ręce.
- Dan! Nie mogę uwierzyć…!
- Ja też nie mogłem. Ale wygląda na to, że mamy pierwszy sukces. Obudził się, mało tego! Wykazuje wszelkie oznaki sprawności umysłowej! – Lekarze przeszli pomiędzy stołami, przy których pracował sztab naukowców, wszyscy wyglądali na bardzo zaaferowanych, mocno spiętych ale jednocześnie zadowolonych z siebie. Witali Maralaha spojrzeniami triumfatorów. Jednak na świętowanie było jeszcze zdecydowanie za wcześnie, każdy wiedział, że wszystko mogło jeszcze pójść nie w tym kierunku, co trzeba. – Wyobrażasz to sobie? Seria wstrząsów, udar i cztery miesiące w śpiączce, a on po prostu budzi się i zaczyna się z nami porozumiewać! Zdumiewające…
- Co właściwie zrobiliście? – spytał Kay. – Jaki środek podziałał na niego tak zbawiennie?
- A12-462. Posłuchaliśmy sugestii twojej córki, by skupić się nie na kapsomerach jako takich, lecz na przebiegu samej transkryptazy. Wyobraź sobie, że udało nam się na tyle ją spowolnić, że organizm po podaniu A12-462 wytworzył nową reakcję. Mówiąc na chłopski rozum: zgłupiał! Tak jakby zaczął wykorzystywać patogen jako własną tarczę…
- Niesamowite jest to, że posłuchaliście takiej siksy, to wysoce nieprofesjonalne, doktorze – Maralah udał surowy ton i uśmiechnął się szeroko, przedrzeźniając w ten sposób partnera.
- Wiem, wiem. Powinniśmy byli zaufać jej wcześniej… ale sam rozumiesz. Musieliśmy wykluczyć pewne możliwości, zanim zdobędziemy się na takie ryzyko. Gdyby się nie udało, kosztowałoby nas to bardzo wiele.
- Moja córka czytała o prionach i nukleazach gdy inne dzieci brały się za elementarz! Trochę zaufania! – roześmiał się. – Dan… Czy ja mogę jej o tym wszystkim powiedzieć?
Lawrence otworzył szklane drzwi, za którymi, jako dodatkowa ochrona, znajdował się foliowy rękaw. Gdy weszli, położył Maralahowi rękę na ramieniu i uścisnął je mocno.
- O ile nie masz nic przeciwko, chcielibyśmy zrobić to całym zarządem. Jeśli V przeżyje i wykaże prawidłowe wyniki badań… o waszym nazwisku będą pisać w encyklopediach. To światowy przełom, pojmujesz to? Stworzyliśmy nowy rodzaj człowieka.
Memengwa Kay miała wówczas 19 lat i nawet jeszcze nie dostała się na akademię. Rzecz jasna chciała iść w ślady ojca i zostać genetykiem lub mikrobiologiem, miała do tego prawdziwy dryg. Była bystra, drobiazgowa i rzetelna, jej umysł wciąż był młody i otwarty, na pewne sprawy patrzyła świeżym okiem, trochę odmiennie, bardziej kreatywnie. Nie dawała się wywieść fantazji na manowce, twardo stąpała po ziemi, spokojna i cierpliwa, a mimo to czasami pozwalała sobie na pokierowanie się intuicją i proszę, działało! Ale to, co wydawało się w tym wszystkim naprawdę najważniejsze, to nie był diamentowo ostry umysł, a jej fascynacja obiektami badań organizacji. Memengwa była naprawdę urzeczona wampiryzmem, zwłaszcza jego biologiczną stroną. Jeśli było bowiem na świecie coś bardziej zagadkowego, tajemniczego i zaprzeczającego prawom natury – z pewnością nie zostało jeszcze odkryte. Dziewczyna znalazła się w dobrym miejscu, w dobrych czasach i dobrze wykorzystała dany jej potencjał; pomoc naukowcom Wschodzącego Słońca w badaniach nad stworzeniem sztucznego wampira, wojownika przeciwko krwiopijcom, otworzyła jej drogę do dalszej edukacji i kariery, dziewczyna ukończyła studia i jako specjalistka w dziedzinie wirusologii, immunologii i mikrobiologii i lata później przejęła projekt ojca, znacząco przybliżając się w ten sposób do stworzeń nocy. Wbrew logice, jej fascynacja nie osłabła z wiekiem i nie dała się pożreć rutynie badań, natomiast z czasem przerodziła się w prawdziwy fanatyzm.
Rzecz jasna przykazane jej było nie obnosić się z nim ani odrobinę. W końcu była człowiekiem i walczyła w szeregach Wschodzącego Słońca przeciwko wampirom, byli wrogami, ich nie wolno admirować.
A poza tym, profesjonaliści nie powinni być wylewni.

- Chciałabym, żebyś dał mi znać, kiedy zaczniesz czuć impulsy. – Oświadczyła łagodnie, ustawiając wajchy, przyciski i pokrętła w odpowiedni sposób. Dziesiątki cienkich kabelków łączyły maszynę z chłopakiem, którego Memengwa przypięła pasami do szpitalnego łóżka. Okrągłe elektrody pokrywały niemal każdy kawałek jego skóry, wyglądał jak obsypany płatkami kwiatów i ledwie widać było spod nich jego ciemną karnację. Memengwa zazdrościła mu karnacji – mimo że była orientalnej urody, miała sercowatą twarz, lekko skośne brązowe oczy, pełne usta i ciemne włosy, nigdy nie była tak ładnie opalona jak on. Zresztą jak miała to zrobić, skoro całe dnie spędzała w sterylnie białych, zimnych laboratoriach? Ten chłopak też wkrótce straci na kolorze. Po mutacji jego połączenia nerwowe ze skórą całkiem siadły, miał szczęście, że zachował wzrok i słuch, ale nie wiadomo, jakie jeszcze komplikacje mogą się u niego pojawić i ile tak naprawdę będzie miał w sobie z wampira. Może się okazać bardziej ułomny, niż życzyło sobie tego wojsko, może przejął więcej wad wampirzego genomu niż zalet – tego jeszcze nie wiedziała i właśnie to miała za zadanie sprawdzić, tym zajmowała się teraz, dziewięć lat po tym, jak metoda tworzenia sztucznych wampirów została wynaleziona.
Prognozy Lawrence’a nie sprawdziły się, o Kayach wcale nie pisano w leksykonach. Cały sukces przedsięwzięcia organizacja przypisała sobie jako grupie, zapominając i o obydwu doktorach, którzy eksperymentowi patronowali, i o doktor Memengwie Kay, której młodzieńcza intuicja... kto wie? być może kiedyś odmieni losy walki pomiędzy istotami świtu i zmroku.




Posłowie: Chciałabym mieć możliwość szerszego rozwoju postaci, jej charakteru, światopoglądu i być może rasy, w wydarzeniach fabularnych i interakcjach z graczami, dlatego biografia (miejscami trochę wybujała, owszem, hehe) jest tylko kanwą. Nie klatką ani ramą, w której trzeba się zamknąć. Liczę na wyrozumiałość^^.
Powrót do góry Go down
Sahir Nailah
Król
Sahir Nailah


Liczba postów : 106
Dołączył/a : 04/07/2013
Age : 29

dr Memengwa Kay Empty
PisanieTemat: Re: dr Memengwa Kay   dr Memengwa Kay EmptySro Wrz 04, 2013 11:32 pm

Ohohohoho *serduszka, tęcza, sparkle i w ogóle*

Tak więc - super się cieszę, żeś się machnęła na taką postać, nie widzę też żadnych przeciw wskazań co do jej rozwoju - toć właśnie po to daliśmy taki wzór postaci, by mogła się ona rozwijać w czasie sesji, nie koniecznie już w KP.

Jak najbardziej AKCEPT! Ładna, zwięzła karta ~
Powrót do góry Go down
 
dr Memengwa Kay
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarny Blask :: Informacje :: Księga Istnienia-
Skocz do: